Wracam do "Budy"...

Uniwersytet Trzeciego Wieku... Cóż to za dziwadło..??

Z jednej strony miła dla ucha nazwa uczelni, a z drugiej .. hmmm !! Czy zewsząd musi mnie bombardować informacja, że nie jestem już zgrabnym, zdrowym i ślicznym dziewczęciem z ukrytą pod ciemnymi , długimi lokami - głową pełną zwariowanych pomysłów ..? Że moje różowe okulary , które były przez lata bezpiecznie zadomowione na moim ślicznym nosku... wraz ze mną odeszły na zasłużoną emeryturę...?

Młodość..! Gdzie jesteś..? Cóż... teraz można cie znaleźć jedynie na nadgryzionych zębem czasu - starych fotografiach ...

A może powrót do szkolnej ławy da złudne poczucie zatrzymania a nawet cofnięcia się galopującego czasu..??


Zostań w domu...

poniedziałek, 7 lipca 2014

39- Nasza Klasa...

 Dziś postanowiłam, że w pod-blogu o uniwerku dla babć, królować będzie  podstawówka..
 Nasza Klasa zasłużyła sobie na to..



Są  w naszym życiu chwile, kiedy czas zatrzymuje się w miejscu.
Taką magiczną moc mają wspomnienia ...
A jeśli je  pomnożyć kilkakrotnie, to ów czas jakby się zaczynał cofać...
Takie zjawisko miało miejsce dwa dni temu...
Ale od początku...
Jeden z "naszych", mieszkający w Nadolu, nad jeziorem Żarnowieckim, już po raz trzeci skrzyknął naszą bandę urwipołciów ze szkoły podstawowej nr. 10 w Gdyni Chyloni...
Tym razem  dodatkowo przybyły dwie szalone babcie aż z Australii i Norwegii.. reszta, to mieszkańcy trójmiasta....


Nadole, to niewielka kaszubska wieś nad jeziorem, siedziba skansenu...

 Byłam tam już kiedyś... więc na wieść, że  znów jestem zaproszona, postanowiłam, że kołowrotek  mojego kolegi, który nie dał się sprzedać przez internet i o mało nie skończył jako opał-  powinien znaleźć  swoje honorowe miejsce właśnie w skansenie...


W Nadolu wylądowaliśmy w samo południe.  Nie byliśmy pierwsi ale i nie ostatni.
Jako pierwszy, powitał nas rozgrzany grill a obok, pod zadaszeniem czekał  stół biesiadny.
Żarełko było różne  i  różniste...wędzone ryby, mięsko z rusztu oraz najważniejsze, bo to co lubię najbardziej- czyli roślinki w postaci sałatek i surówek... a na wprost mojego miejsca panoszył się poćwiartowany arbuz... Wiadomo.. Bogda czerwonemu nie przepuści...
Była też oprawiona duża fota,  dzięki której miała nam wrócić pamięć do nazwisk i twarzy sprzed prawie pół wieku...


I pomyśleć, że kiedyś ci chłopcy ciągnęli nas za warkocze, kradli ołówki...  a teraz obcałowują po rękach i policzkach..
Ale nie samym żarciem i napitkiem nas uraczono...
Po przekazaniu kołowrotka i zwiedzaniu skansenu, czekała na nas miła niespodzianka..
 Tort, na widok którego panie żałowały, że powinny dbać o linię i cholesterol miał chyba ze trzy kilogramy i był pysznie czekoladowy... Mniam, mniam...!


 

 Natomiast zespół "Nadolanie", w którym śpiewa również nasza gospodyni, 
wystąpił tego dnia WYŁĄCZNIE dla nas..

 
W takim nastroju mijały godziny i nadszedł czas powrotu...
Zbiorowa fotka będzie nam przypominać o dniu, w którym panie były kojarzone w/g nazwisk , których nie używały już od wielu lat...

Na "dowidzenia" wymieniliśmy swoje e-maile, nr. telefonów.... każdy dostał płytkę CD oraz własnoręcznie wykonany przez naszego gospodarza czyli Zdzicha W. - herb wsi.

No to do następnego razu...!!
Mam nadzieję, że za rok spotkamy się w większym gronie... że Zdzichu S. zwycięży chorobę... Gabrysia G. i Jan U. przyjadą z Niemiec, a ci, którzy mieszkają w trójmieście zostaną odszukani... (w końcu mamy internet..)



38- U Świadków Jehowy...

Studenci UTW rozpoczęli wakacje lecz nic nie stoi na przeszkodzie by kontynuować  naukę w terenie i ruszyć w dalszą wędrówkę  szlakiem innych wyznań -  jak to już mamy w zwyczaju.

Tym razem naszym celem była Sala Królestwa u sopockich Świadków Jehowy...
Sala była jasna, czysta i chroniła przed upałem a nasi gospodarze przywitali nas serdecznie.
Chyba byli ociupinę zaskoczeni ilością babć, które  nasz Przemysław ściągnął w  to niecodzienne miejsce...
Mówili interesująco i zwięźle , potem pytania z naszej strony,  wspólna fota a na odchodne - kilka broszurek na wiadomy temat.