Wracam do "Budy"...

Uniwersytet Trzeciego Wieku... Cóż to za dziwadło..??

Z jednej strony miła dla ucha nazwa uczelni, a z drugiej .. hmmm !! Czy zewsząd musi mnie bombardować informacja, że nie jestem już zgrabnym, zdrowym i ślicznym dziewczęciem z ukrytą pod ciemnymi , długimi lokami - głową pełną zwariowanych pomysłów ..? Że moje różowe okulary , które były przez lata bezpiecznie zadomowione na moim ślicznym nosku... wraz ze mną odeszły na zasłużoną emeryturę...?

Młodość..! Gdzie jesteś..? Cóż... teraz można cie znaleźć jedynie na nadgryzionych zębem czasu - starych fotografiach ...

A może powrót do szkolnej ławy da złudne poczucie zatrzymania a nawet cofnięcia się galopującego czasu..??


Zostań w domu...

środa, 17 kwietnia 2019

86- Szukanie człowieka...

Sporo już tu napisałam o moim uniwerku dla babć i o liceum w którym czuję się o wiele lat młodsza, i o tym, co się dzięki temu zdarzyło- a przecież nie musiało.
...Może czas przedstawić dwie osoby, których bym nie poznała, gdyby nie sopocki UTW  i które wniosły  do mojego życia coś nowego, dzięki nim inaczej widzę to co było, co jest i co jeszcze może się wydarzyć.
   Z  natury jestem samotnikiem i najbardziej odpowiada mi towarzystwo własnej osoby... ale kilka lat temu zrozumiałam, że czegoś mi braknie... czegoś widzieć żądam... że oprócz siebie samej - brakuje mi innego człowieka..!
  Najpierw poznałam Przemka - mojego wykładowcę...


Młody i niepozorny z wyglądu - nie zapowiadał swoją obecnością niczego nadzwyczajnego...
Ot, pacholę... chudzinka taka ale z głową pełną wiedzy i pomysłów- tylko co tam mnie do niego..?
Co mu zawdzięczam..? Może to, że stałam się bardziej "JA"... to, że wzięłam się za bary z moim lękiem, wieloma  kompleksami i wygrywam tą bitwę, i to jeszcze, że -może całkiem nieświadomie- wskazał mi kilka  - (do tej pory dla mnie zamkniętych) - drzwi,  które udało mi się wyważyć  paroma kopniakami... i teraz nie boję się iść dalej.

Następna była Dana. Jak na seniorkę zbyt młoda...takie nieprzeciętne  50 + vat.  Kobieta o silnej osobowości, uparta w sobie i otwarta na innych, żwawa i czasem humorzasta ale pełna energii i pomysłów... baba z sercem na dłoni.
   W obliczu choroby, która zabija setki tysięcy osób- pokazała, że jest silna kiedy trzeba...  ale miewała też chwile słabości. Potrzebowała wsparcia ale i sama była (i jest) wsparciem dla innych...
                  No i uśmiecha się teraz coraz częściej- tak jak i ja.





wtorek, 16 kwietnia 2019

85- Dziesiąty kwiecień - dzień wyjątkowy

    
 Wiele lat temu  10 kwietnia  urodziła się wyjątkowa osoba- Elżbieta Tatarkiewicz- Skrzyńska (poczytaj sobie o niej w poprzednich wpisach).
 A niespełna dekadę temu, dziesiątego kwietnia w katastrofie smoleńskiej, śmiercią niepotrzebną zginęła inna ważna kobieta  to Izabela Jaruga Nowacka...
 Tymczasem ja, właśnie dziesiątego -  po raz kolejny ubrana w  kubraczek utkany z resztek pewności siebie, czytałam swoje wiersze... tym razem w Sopotece.



    Niewiele nowych utworów przybyło gdyż odwieczny brak czasu nie pozwala mi na pisanie... niewiele też nowych twarzy mogłam zobaczyć na widowni.
Sopoteka nie zadbała o to, by owo wydarzenie zareklamować, że o wyciszeniu gwaru za tekstylną ścianką - nie wspomnę.. a przecież poezja potrzebuje ciszy.
Postanowiłam więc, że będzie to mój ostatni wieczorek poetycki...
Każdy powinien wiedzieć, w którym momencie zejść ze sceny... 

niedziela, 14 kwietnia 2019

84- Szkoła, belfrzy i uczniowie...

     Już dawno spostrzegłam, że mój czas skurczył się niczym wyjęty z wrzątku moherowy berecik... więc nadmiar wydarzeń nie pozwalał mi na stabilizację... Bez kalendarza i zegarka zwyczajnie bym się pogubiła.

     Kolejny dzień otwarty w moim ulubionym sopockim liceum wyznaczono na pierwszą środę kwietnia...
Tym razem wszystko szło normalnie... Goście robili wrażenie  poukładanych i statecznych, oprócz jednorożca, pudla i niemowlaka nie spotkałam żadnych przebierańców czy cudaków...  Mój Rayman2 nie pozwolił się zainstalować na nowej wersji systemu no i nie było popcornu.


Pocieszała mnie tylko możliwość przytulenia się do Stefana w pracowni biologicznej...


    W niedzielę, zamiast wypoczywać - wypad do Ergo Areny na "Dekalog szczęścia", skąd zostałam prawie porwana na gdańską starówkę aby móc solidaryzować się z nauczycielami, uczniami i ich rodzicami...
   Tylko Neptun samotnie się temu przyglądał i milczał... nie zjawił się nikt odpowiedzialny za ten cały bałagan w szkolnictwie - bojąc się zapewne zdeterminowanych demonstrantów. Natomiast w pobliżu wartę pełnił policyjny radiowóz z obsadą...


                                                                                                                                                                                                    


środa, 3 kwietnia 2019

83- Elżbieta spełnia marzenia.

To było ponad 60 lat temu... W telewizji królował czarno-biały obraz, dentyści  i studia były prawie za darmo, w szkole na długiej przerwie można było się napić ciepłego mleka... a dzieci nie dzielono na te bogatsze i te biedniejsze.
 Był też piękny zwyczaj honorowania wielkich oraz sławnych ludzi.
Gdy jakiś artysta czy inny wielki człowiek już miał zejść ze sceny- wbiegała na nią mała dziewczynka w krakowskim stroju z kwiatami...

 https://www.youtube.com/watch?v=3aRz0IVMuW8 

Jako dziecko marzyłam aby być taką małą dziewczynką w kwiecistym wianuszku i białych skarpetkach...  W moim posiadaniu był już krakowski, wyszywany cekinami serdaczek.
 Niestety... gdy mama wysłała prośbę do Opery Leśnej- dostaliśmy odpowiedź, że dziecko (czyli ja) już przekroczyło wiek obowiązujący do tej roli ... czyli grzecznie oznajmiono nam, że JUŻ JESTEM ZA STARA...



   Mijały dekady... Oswoiłam się z myślą, że musi mi wystarczyć to, co mam na wyciągnięcie ręki i na nic więcej nie mogę już liczyć.
Ale nic nie trwa wiecznie. Każdy ma szansę na spotkanie swojego Staronia i wtedy życie powoli zaczyna nabierać innych kształtów.
Niech mi dzisiaj ktoś powie, że jestem na coś za stara, to każę mu spadać na drzewo banany prostować.
Czemu wspominam tamten czas i co on ma wspólnego z Uniwerkiem dla babć..?

To właśnie na UTW poznałam osobę, która w moim sercu zameldowała się na pobyt stały.

Elżbieta Tatarkiewicz Skrzyńska, żołnierz powstania warszawskiego, bratanica polskiego filozofa Władysława Tatarkiewicza... za kilka dni skończy 95 lat.
29 marca do auli II L.O.  przyszło wiele osób... licealistów i tych, którzy kpiąc z metryki- wciąż młodymi pozostają.
Elżbieta mówiła długo, składnie i z pamięci....
Niektórzy z taką uwagą słuchali jej słów, że gdyby im pozdejmować skarpetki- nawet by się nie zorientowali....


A gdy skończyła - podeszłam do niej z wielokolorowym bukietem... bo nie chciałam by to były kwiaty w barwach narodowych ale ojczyźnianych...
  Tego dnia spełniło się moje kolejne dziecięce, dawno zapomniane  marzenie.

Dziękuję ci Elu, za to że JESTEŚ...!!!
 


82-Babski sejmik...

To była długa i prawie bezśnieżna zima...
 Zegary jak szalone pędziły do przodu a notatki w kalendarzach zajmowały coraz więcej miejsca.
  W wigilię mojego pierwszego dnia wiosny czyli 7 marca, gościłam u siebie kilka  seniorek... były sałatki , śledziki , wermucik, ciasto i śliczne kwiaty od Zuzi...
Ale najważniejszy był nastrój... Trochę wariacki-ale kto nam zabroni wychodzić poza ustalone -(przez nie wiadomo kogo)- ramy.
Nam po prostu JUŻ WOLNO..!
Więc nie pytajcie mnie: "dlaczego to tak?", bo wam odpowiem: "a dlaczego nie..?".



Nie obyło się bez akcentów łazienkowej parapetówki, więc Dana zawładnęła moim sedesowym "tygrysem" a ja miałam okazję pochwalić się  złotym kutasikiem...


Tylko Zuzia się nam gdzieś zagubiła... Trudno, ktoś przecież musiał focić..!