Wracam do "Budy"...

Uniwersytet Trzeciego Wieku... Cóż to za dziwadło..??

Z jednej strony miła dla ucha nazwa uczelni, a z drugiej .. hmmm !! Czy zewsząd musi mnie bombardować informacja, że nie jestem już zgrabnym, zdrowym i ślicznym dziewczęciem z ukrytą pod ciemnymi , długimi lokami - głową pełną zwariowanych pomysłów ..? Że moje różowe okulary , które były przez lata bezpiecznie zadomowione na moim ślicznym nosku... wraz ze mną odeszły na zasłużoną emeryturę...?

Młodość..! Gdzie jesteś..? Cóż... teraz można cie znaleźć jedynie na nadgryzionych zębem czasu - starych fotografiach ...

A może powrót do szkolnej ławy da złudne poczucie zatrzymania a nawet cofnięcia się galopującego czasu..??


Zostań w domu...

sobota, 14 czerwca 2014

37- Klub literacki...

No..!!  Wiedziałam, że mi coś  umknęło...

Pod koniec trzeciego semestru  dałam się namówić na udział w spotkaniach literackich   prowadzonych na naszym UTW  przez  poetkę p. Ewę Polińską-Mackiewicz.
 Spotkania przebiegały w atmosferze wzajemnego zrozumienia ale zaczynały mnie nudzić.
Za mało tam było poezji w POEZJI, a w drodze na Parnas- drogowskazy wysyłały mylne sygnały....

Bardziej  przypominało mi to spotkania  rozgadanych babć przy  smakowitych ciasteczkach  i nieobecnej herbatce.
 Zaczęłam zastanawiać się nad wyborem: albo coś się zmieni albo ja spadam ....
Po kilku tygodniach, dałam się namówić na wyciągnięcie z szuflady moich utworów i -o dziwo- spotkałam się z przychylną oceną w oczach  naszej mentorki...



Gdy wypłynął pomysł  wydania naszej pierwszej uniwersyteckiej antologii, pomyślałam sobie, że moje kolejne (czwarte), młodzieńcze, zwariowane marzenie ma szansę na realizację...

Ach te głupie dziecięce marzenia... Zamieszkać w różowym pokoju, zagrać  w filmie, zostać malarką (to nic, że tylko niedzielną..)- one już się spełniły... Teraz przyszedł czas, aby kilka moich wierszy trafiło "pod strzechy".... Nic tak nie motywuje poety, jak zapach farby drukarskiej...

A co do przebiegu i tematyki naszych spotkań literackich,  to postanowiłam co nieco namieszać i w celu  delektowania się twórczością uznaną- przywlekłam Broniewskiego  z cichym postanowieniem, że następny będzie Lechoń..



 Tymczasem,  5-ego czerwca miałam okazję (z której skwapliwie skorzystałam)- poznać osobiście  laureata kolejnego konkursu "O Złote Pióro Sopotu"- pana Witolda Michała Gajdę.
Jego wiersz "Piastunka" powalił mnie na oba kolana ... Wymolestowałam więc od niego zarówno skromną dedykację jak i namiary na miejsce w sieci, gdzie jest dostęp do jego dorobku....
Poszukałam, znalazłam i postanowiłam, że Gajda wygryzie Lechonia na kolejnych spotkaniach...

Kończy się rok szkolny...
W poniedziałkowy wieczór, szesnasty dzień czerwca, spotykamy  się jeszcze na spektaklu o tym, jakimi oczami patrzono na kobiety kiedyś i czy coś się w tej materii zmieniło... A pod koniec imprezy ma zostać zaprezentowany pierwszy numer naszej Antologii z utworami  piszących pań  (i jednego pana).
Piszę : "pierwszy numer", gdyż mam nadzieję, że co rok pojawiać  się będą kolejne...



W oczekiwaniu na tę chwilę, chodzą za mną i natrętnie dopraszają  się  uwagi -  słowa poety z Wrześni...:

Czyste niebo nade mną, w barwie lapis lazuli, 
Znów szerokie łopiany rozpostarły baldachim.
Kiedy zamknę powieki, wszystko pachnie i szumi,
jak opowieść sprzed wieków, która z głębin powstaje..........


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz