W sopockich knajpkach drzwi otwarte na oścież, uliczni grajkowie szarpią struny, a młodzi i wielobarwni od stóp do głów.. a raczej, od czerwonych tenisówek aż po zielone "irokezy" - przewalają się tłumnie przez Monciak... gdyż jak zwyczaj i kalendarz nakazują, uczniowie i studenci w tym okresie cieszą się upragnionym, bo wolnym od szkolnych zajęć - czasem.
Smażą się w słonecznych promieniach, moczą w Bałtyku swe chude odnóża, popijają browca, szukają nowych sympatii... no i na amen zapominają o swojej uczelni, pedagogach, egzaminach...
Ale i wykładowcy mogą nareszcie odsapnąć od obowiązków i wiszącej nad nimi-niczym miecz Damoklesa- klątwy: "Obyś cudze dzieci uczył "...
Czy ten wzorzec pasuje do wszystkich..?
Otóż NIE..!
Ósmy sierpień, to kolejny - zorganizowany przez naszego Przemysława - wypad w miasto... W jednej z dzielnic Gdańska, ukryta w zieleni i ciszy.. czekała na nas prawosławna Cerkiew.
Ja dotarłam tam z prawie półgodzinnym wyprzedzeniem, więc wtopiłam się w sąsiadującą ze świątynią- zieloność w oczekiwaniu na resztę wycieczki...
Po niedługiej chwili wraz z Przemkiem S. i ks. Dariuszem Jóźwikiem - gospodarzem cerkwi... weszliśmy do świątyni... Było nas w sumie jakieś chyba ze dwa tuziny ludzików.
Przyznaję, że trochę się zawiodłam.... Akustyka w świątyni nie pozwalała na zrozumienie tego, co batiuszka do nas mówił...
Może parafianom to nie przeszkadza... ale wycieczka przybyła po to, by się czegoś dowiedzieć..
Na szczęście w internecie znalazłam filmik zawierający oczekiwaną treść, a poniżej link do strony, z której pozwoliłam sobie ten plik ściągnąć....
http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Zobacz-prawoslawna-cerkiew-w-Gdansku-n68966.html
No i wspólna fota na odchodne...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz