Wczoraj stanęłam z tym dziadostwem na udeptanej ziemi i sądzę, że -ten jeden raz- wygrałam... może dlatego, że publiczność zawiodła.
Ale cóż się dziwić... plakaty na UTW wisiały tylko kilka ostatnich dni (w tym weekend) .
Na szczęście ja przyszłam w towarzystwie Krysi, Magdy i Haliny... zjawiła się również Ela, która sama przyznała, że owo przyjście jest wynikiem wyłącznie mojego zaproszenia... czyli ponad 60 % widowni przyprowadziłam ze sobą.
Przeczytałam dwa swoje wiersze i chyba się podobały....
Potem czytali kolejni autorzy... jako ostatni- miejsce czytacza zajął fraszkopisarz Waldemar K., który zrobił nieplanowaną reklamę swoich książek... a na koniec Ewa S. wręczyła nam śliczne róże .
Od pewnego zimowego dnia, gdy narodził się pomysł tego spotkania, zastanawiałam nad jego celowością.
W pierwszym zamyśle była promocja naszych antologii i zachęcenie innych studentów UTW do uczestnictwa w naszym klubie.
Ale czas mijał... z przygotowaniami czekano aż zadźwięczy ostatni dzwonek. I oto skutek.
Sopoteka nawet nie umieściła go w swoim spisie wydarzeń (patrz poniżej) ... nie zadbała też, aby w sąsiadującym sektorze uciszyć panującą tam wrzawę...
A gdzie 18 kwiecień i nasze spotkanie..? Taki dzień nawet nie zaistniał w spisie..! Brawo..!