Wracam do "Budy"...

Uniwersytet Trzeciego Wieku... Cóż to za dziwadło..??

Z jednej strony miła dla ucha nazwa uczelni, a z drugiej .. hmmm !! Czy zewsząd musi mnie bombardować informacja, że nie jestem już zgrabnym, zdrowym i ślicznym dziewczęciem z ukrytą pod ciemnymi , długimi lokami - głową pełną zwariowanych pomysłów ..? Że moje różowe okulary , które były przez lata bezpiecznie zadomowione na moim ślicznym nosku... wraz ze mną odeszły na zasłużoną emeryturę...?

Młodość..! Gdzie jesteś..? Cóż... teraz można cie znaleźć jedynie na nadgryzionych zębem czasu - starych fotografiach ...

A może powrót do szkolnej ławy da złudne poczucie zatrzymania a nawet cofnięcia się galopującego czasu..??


Zostań w domu...

poniedziałek, 21 grudnia 2015

53- Te dzieciaki to jacyś kosmici...

Nie było mnie tu kilka długich miesięcy a wydarzyło się sporo ciekawych rzeczy...
 N.p. dwa jesienne wykłady filozofii prowadzone przez uczniów...
Ale nie powinnam się dziwić...przecież piwniczna izba- siedziba Zakonu Feniksa- to miejsce magiczne i nieprzewidywalne... i pewnie przez zwykłe niedopatrzenie,  nie wita nas wyryty nad drzwiami ostrzegawczy napis: "...Kto wchodzi tutaj- żegna się z nadzieją...".
   Jednak nie będę się rozpisywać lecz wklepię jakieś fotki...
Iza i Mateusz oraz Ania (piętro niżej) - cała trójca to zwycięzcy olimpijskich zmagań z filozofią...
Tym razem zmagali się z funkcją bycia wykładowcą by godnie zastąpić nauczyciela, który to akurat zmagał się z chorobą.



niedziela, 23 sierpnia 2015

52- Bahaici...

Druga połowa lipca ...
W II L.O. martwa cisza, puste klasy i milczące korytarze ...
Tylko w piwnicznej izbie (U-3)  spora grupa ludzików.
 Zaproszeni przez naszego Przemysława Bahaici, to zupełnie nowy odłam wyznaniowy opierający się na tym co w innych religiach jest pozytywne.... Jest tolerancja wyznania, rasy...
Wierzą, że bóg jest  tylko jeden ale w zależności od wyznawanej religii- występuje pod różnymi  imionami ... (nie zdążyłam spytać, czy dotyczy to również Zeusa, Izydy..)
 Ich budowle sakralne są wpisanie w dziewięcio- ramienną gwiazdę i często zdobione  symbolami chrześcijaństwa , islamu i judaizmu...  nie zauważyłam symboliki buddyjskiej...


Nasi goście byli zasypywani pytaniami... a co z rozwodami, z aborcją i in-vitro, z homoseksualizmem, kremacją zwłok...  Na wszystko była odpowiedź, chociaż nie każda mi odpowiadała...



Pod koniec spotkania zbiorowa fotka i darmowe książeczki...
Ja wzięłam zbór modlitw...
Tam znalazłam odpowiedź na jedno z pytań...   w jakim stosunku  do boga są jego wyznawcy, i - jakoś mnie to nie zdziwiło, że  mają oni rolę wysoko poddańczą ... Bóg wciąż jest dumny i wszechwładny a łaska jego na pstrym koniu jeździ..

piątek, 3 lipca 2015

51- spojrzeć z innej strony..

Koniec czerwca... 

Ja już po dwóch zakończeniach roku, a wakacji, takich w pełni -na szczęście  -wciąż nie widać...

Tym razem odwiedzamy gdańską synagogę.

Już kiedyś tam byłam ale wciąż miałam poczucie niedosytu... Ciągle wszystkiego mi mało...

Czy wszystkie babcie są tak upierdliwe i ciekawskie jak ja ..?

Tym razem oprócz p. Michała- swoje trzy grosze wtrącił Kuba...

Ale gościu miał gadanego i robił to niezwykle fajnie, że nie chciało się by kończył .

Chciałabym kiedyś ubrać czapkę niewidkę i być nieproszonym gościem  przy szabasowym stole, zapalić chanukowe świece i pohałasować podczas święta Purim...  albo zwyczajnie posłuchać jak czytają torę...

Po wszystkim- pamiątkowa fota..

W wolnych chwilach pozaglądam sobie tu i ówdzie...n.p. tutaj

http://gojka.blog.onet.pl/2013/07/20/dziura-w-przescieradle-albo-instrukcja-nocy-poslubnej/

albo tu..  http://www.fzp.net.pl/forum/viewtopic.php?f=1&t=9658

piątek, 26 czerwca 2015

50- Internet kontra edukacja ..?

W czwartek kolejne spotkanie z  Social Media... Trzech prelegentów ale  po wystąpieniu naszego Przemysława na temat: INTERNETY ZAGROŻENIEM DLA EDUKACJI...
 - pozostali dwaj mogliby iść się bujać...



Potem zachęcona pogaduchami z nowo poznanymi ludźmi- skusiłam się na drinka... Wprawdzie nie lubię alkoholu, ale dla towarzystwa to nawet cygan dał się  powiesić....
Luzacka gadanina przeplatana śmichem-chichem w siedmioosobowym gronie skończyła się sympatyczną znajomością  na fejsie.


Zakończenie roku akademickiego jakiś tydzień temu to jeszcze nie wakacje. Dziś w II L.O. świętowaliśmy zakończenie pierwszego międzypokoleniowego fakultetu filozoficznego.
 Młodzi i ci "nieco starsi" żegnali rok szkolny przy słodkościach i wilgotnych oczętach... 


Czy  to już  wakacje..? No niekoniecznie. W ten poniedziałek i gdzieś tak pod koniec lipca- coś jeszcze się szykuje... 

środa, 24 czerwca 2015

49- Muszę się streszczać...

Czerwiec zarzucił mnie masą terminów i spotkań - nie tylko uniwersyteckich -chociaż zwiastuny nadmiaru wrażeń były dostrzegalne już w maju...
Nasza Hania zaprosiła mnie na swój fotograficzno- poetycki wernisaż... 
Na miejscu okazało się, że był to wernisaż dwóch Hań o podobnych zainteresowaniach... 
 Potem długo oczekiwane spotkanie ze "Złotym Piórem Sopotu"....
Wcześniej chodziłam tam, bo chciałam a teraz- bo jestem oczekiwana.
Kolejni laureaci, kolejna Antologia... Po wszystkim bankiet i odbiór egzemplarzy autorskich...(trzech - zamiast- jak jeszcze niedawno- pięciu)... 
Poniżej zdobywca głównej nagrody - Maciej Zdziarski.


Tydzień później uroczyste zakończenie roku szkolnego.
 Uroczystość odbyła się w  sali kryształowej w zatoce sztuki.. Był widok na Bałtyk, był prezydent miasta, były dyplomy i kwiaty,  a młodzież ze szkoły sportowej i muzycznej dała  mały pokaz swoich umiejętności ...




Dwa dni temu, na wieczorku poetyckim Zazy Wilczewskiej, nawiązałam miłą znajomość z  Arianą N.   Zobaczymy jak się ta znajomość rozwinie...
Natomiast dzisiaj- dalszy ciąg wędrówki szlakiem różnych wyznań... 
Tym razem wizyta w kościele Luterańsko- Augsburskim...
Kapłan przez godzinkę ciągnął pogadankę o historii, zasadach wiary i współczesności... Robił to przejrzyście i trzymał się konkretów... aż miło było posłuchać...



Jak widać, młodzi z naszego fakultetu filozoficznego - śmiało nam towarzyszą.

środa, 1 kwietnia 2015

48- Dzień otwarty- II L.O.

Dziś światowy dzień kłamstwa ale to, co działo się w II L.O. w Sopocie - działo się naprawdę...

W piwnicznej izbie panował półmrok przesiąknięty mroczną muzyką...
Gospodarzem był sam  Harry Potter ...który osobiście nie raczył pomóc w ogarnięciu tego chaosu. Tak więc cała robota spadła na barki  Zakonu Feniksa- czyli nasze... w składzie: Mag głównodowodzący, starzyzna zakonna no i nowicjat, (czyli seniorki i pierwszaki).


Na stołach zabawy, zagadki i gry... a także słodki poczęstunek.
 Mugole napływali bez przerwy, chociaż aby wejść, trzeba było poddać się  testowi cioci Dany,  która strzegła wejścia...jakby co, to miała do pomocy asystentkę Asię , czarodziejkę z wzrokiem pogodnym i ostrymi  pazurkami .
Czarodzieje mieli ręce pełne roboty...
Trzeba było zachęcać, częstować, robić foty, ale i klątwę jakąś mieć pod ręką, (ot tak, na wszelki wypadek)...

 Ja podczepiłam się do kart Dixit  przy stole Agaty i tam próbowałam załapać o co w nich chodzi...
 Nie zakumałam, więc jako wiedźma doświadczona i podstępna- wprowadziłam własne zasady i o  dziwo- zaskoczyło... a na dodatek- nikt nie protestował...
 Kolorytu dodawali uczniowie liceum, którzy korzystając z faktu, że szkoła została postawiona na głowie- przyszli w przeróżnych przebraniach...
Jeśli masz odwagę, kliknij w fotkę poniżej a sam się przekonasz..


Około 13-ej  magia prysła, gdyż trzeba było zbierać graty, losować nagrody dla tych, którzy swe kupony wrzucili do Czary Ognia...
Potem padło hasło : "No to sprzątamy"..! więc szybko przypomniałam sobie, że na mnie czas,
bo przecież mam zupę na gazie i  zostawiłam włączone żelazko...
No i tyle mnie widzieli...

Wychodząc zajrzałam jeszcze do jednej z klas,  a tam pani Lidia Dysarz i podróżnik Daniel M. pokazali, że u nich było lepiej.. Oni mieli  TRUPA... !

 A z pracowni chemicznej podprowadziłam rosnącego potwora....




niedziela, 29 marca 2015

47- Powrót do andyjskich klimatów...

Marzec rozpoczął się barwnie... Do sopockiej galerii podążałam jak na skrzydłach. Czekał mnie tam wieczór w klimacie Ameryki Południowej...
Pamiętam rok 1982, kiedy to urzekła mnie muzyka Andów a w ślad za nią - folklor i kultura Peru, Boliwii,  Ekwadoru...
 Na ostatnim piętrze Galerii, podróżnik Daniel M. oprowadzał nas po Cusko, Sucre, La Paz...
Doliną Urubamby powędrowaliśmy na szczyt Machu Picchu a tam o mało nie poczułam skutków choroby zwanej: soroche...
  Potem granica z Boliwią i najwyżej położone na świecie jezioro Titikaka wraz z zamieszkałymi przez lud Aymara- pływającymi wyspami zbudowanymi z trzciny totora,  doskonałego surowca do wyrobu łodzi (caballitos) i instrumentów muzycznych (zamponias, tuyos).
 Zabrakło mi figur z płaskowyżu Nasca, przejścia pod Bramą Słońca na równinie Altiplano...
Ale nic straconego... za kilka tygodni ma być dalszy ciąg opowieści...

Po powrocie do domu włączyłam płytę "Quillapas" i weszłam na ścieżkę wspomnień...



O Machu Picchu pisał chilijski poeta Pablo Neruda...

Wtedy po stopniach ziemi wyszedłem
między straszliwym gąszczem zagubionych puszcz
Ku tobie, Machu Picchu.
Wyniosłe miasto kamieni stopniowanych,
w końcu siedziba tego, co ziemskie
nie ukrył w szatach uśpionych.
Ku tobie, jak dwie równoległe linie,
kołyska błyskawicy i człowieka
kołysały się w ciernistym wietrze.
Rzeko kamienna, piano kondorów,
Wysoka rafo ludzkiej jutrzenki.

 Nie mogłam się oprzeć muzycznej pokusie...
Atahualpa to Inka, który zginął w Cusco stracony przez doradców  Pizaara.



środa, 4 marca 2015

46- Magia i codzienność...

Emerytura - jak twierdzą starożytni Rzymianie- to "Zasłużony Odpoczynek"...
Hmm... Jak dla kogo..!
Mnie się to nie trafiło... Ja żyjąc w codziennym pośpiechu załapię się co najwyżej na odpoczynek wieczny.. Ale  nie cieszcie się... muszą minąć ze dwie dekady bym z kostusią wybrała się na wspólną włóczęgę...
Styczeń był ociupinkę leniwy ale luty, mimo paskudnej pogody- gonił mnie po Trójmieście nie zważając na mój wiek ani zadyszkę...
Ale pretensji nie mam, bom sama sobie winna.

 11 lutego w "Małej Galerii" na pięterku "Almy" miałam przyjemność uczestniczyć w wieczorze poetyckim Krzysztofa Cezarego Buszmana.
Bardzo szybko weszłam w magiczny klimat jego wierszy...
Trudniej było wrócić do rzeczywistości- ale się udało.
Wyniosłam z tego wieczoru piękno, pamiątkową fotkę i imienną dedykację... To, że zakupiłam trzy tomiki Buszmana- dodawać chyba nie muszę...



Już trzy dni później  przyszedł kilkugodzinny czas trzymania kciuków, a tak naprawdę, to emocjonalnego wspierania i wysyłania pozytywnej energii... chociaż i bez tego, nasi licealni olimpijczycy daliby sobie radę..
Te dzieciaki to geniusze z jakiejś innej planety... jednym słowem: kosmici. A wszystko to rozkwita pod czujnym okiem fantastycznego opiekuna i wykładowcy- Przemka Staronia.
Jak to by ująć w skrócie..? -  30 % sukcesu to dobry nauczyciel, 10% to upór i wiara we własne siły,  ale na pozostałe 60%   sam sobie musisz  ciężko zapracować... 
Najważniejsze, że wyniki naszych Olimpijczyków były lepsze niż się spodziewaliśmy...



   I czymś jeszcze muszę się podzielić, bo jest dla mnie bardzo ważne.... 19 lutego dotarł do mnie tomik wierszy poety z Wrześni.
Wiersze Michała Witolda Gajdy, to trzecia obok  Jacka Kaczmarskiego i  K.C.Buszmana -perełka w moim skromnym księgozbiorze... Dlaczego oni..? Bo kocham poezję klasyczną i nic mnie już z niej nie wyleczy...

Już  myślałam, że  to koniec mojej gonitwy... że odpocznę chodząc jedynie na wykłady i zabiegi.. ale nic z tego..!
Nawet tydzień nie minął, a  skorzystałam z zaproszenia, bym mogła przysłuchiwać się ciekawej debacie... o roli mediów w życiu młodych ludzi... jaka odbyła się w gdańskim Starterze.
 Jakieś  pokolenie X Y i Z wciśnięte między komputery, ipody i inne dziwactwa .... a o pokoleniu Alfa, Beta czy Delta, któremu musiał wystarczyć tranzystorowy Grundig, tandetny kalkulator lub walkman... to cisza jak na pogrzebie organisty.  Chociaż nie... było małe wskazanie na moją skromną osobę  i moje PS3.          
Przemysławie-dziękuje za wyróżnienie !