Część 1
Długo tu mnie nie było, więc czas nadrobić zaległości.
Zacznę od rachunku sumienia... Na tapetę pójdą marzenia- głównie te z lat dziecięcych i młodzieńczych,
W okresie dorosłości, czasu na tworzenie marzeń a tym bardziej na ich spełnianie- zabrakło... aż nadszedł odpowiedni moment, czyli starość.
No właśnie- często słyszałam : "pracuj jak długo ci się uda, bo emerytura, to oczekiwanie na śmierć.."
Tymczasem ja, czas swojej emerytury wiodę zgodnie ze skrótem: H.W.D.P. więc :
-Hulaj dusza - czyli już nic nie muszę ale wiele mogę
-Wolność- na przekór utartym zasadom
-Dobrostan - cokolwiek to znaczy
-Poszukam- a jak nie znajdę- sama sobie zrobię
Nie lubię długaśnych wstępów a sama to robię... więc wracam do wątku głównego...
Marzenia. Dzielę je na dwie grupy:
a)- Marzenia, które muszą pozostać w swoim dziwnym świecie czekania na cud. O nich na razie zapomnę.
b)- Lepiej późno niż wcale ... czyli temat na dzisiaj.
1- Moim najstarszym marzeniem było wbiegnięcie na scenę, w białych skarpetkach, z wianuszkiem na głowie, z bukietem kwiatów aby je dać artyście lub innemu wielkiemu człowiekowi. To był taki piękny zwyczaj w Operze leśnej.
W dzieciństwie się nie udało ale od czego jest pomysłowość emeryta ? Elżbieta Tatarkiewicz Skrzyńska nie jest artystką ale jest Wielkim Człowiekiem.
2- W wieku 15 -18 lat, (jak wiele moich rówieśniczek) marzyłam o byciu aktorką i oczami wyobraźni widziałam siebie u boku przystojnego aktora na planie filmowym w Hollywood... Dopiero jako emerytka (baba w niebieskim)- znalazłam się na planie jednego z odcinków serialu- razem z Cezarym...
3- Gdy miałam lat-16 z groszami- zagościłam w pokoju mojej kuzynki. Ja i moi bracia odrabialiśmy lekcje przy kuchennym stole a ona miała swój własny pokój...
Był niewielki z białymi meblami, białym sufitem i białymi drzwiami a cała reszta pokoju była różowa. Jak ja jej wtedy zazdrościłam. Gdy 30 lat temu dostałam mieszkanie w Sopocie - wspomnienie wróciło i teraz mieszkam w swoim własnym "Różowym Królestwie".
Kolejne marzenia będą w następnym poście, bo pewnie tak jak ja- nie lubicie dłużyzn...