Wracam do "Budy"...

Uniwersytet Trzeciego Wieku... Cóż to za dziwadło..??

Z jednej strony miła dla ucha nazwa uczelni, a z drugiej .. hmmm !! Czy zewsząd musi mnie bombardować informacja, że nie jestem już zgrabnym, zdrowym i ślicznym dziewczęciem z ukrytą pod ciemnymi , długimi lokami - głową pełną zwariowanych pomysłów ..? Że moje różowe okulary , które były przez lata bezpiecznie zadomowione na moim ślicznym nosku... wraz ze mną odeszły na zasłużoną emeryturę...?

Młodość..! Gdzie jesteś..? Cóż... teraz można cie znaleźć jedynie na nadgryzionych zębem czasu - starych fotografiach ...

A może powrót do szkolnej ławy da złudne poczucie zatrzymania a nawet cofnięcia się galopującego czasu..??


Zostań w domu...

piątek, 13 września 2013

17-Nikt nic nie wie... (część 1)

Na którymś z wykładów  usłyszeliśmy, że szykuje się ciekawa akcja: " Dni Solidarności Międzypokoleniowej i Międzykulturowej"  i w związku z tym, obecność kilku aktywnych seniorek będzie niezbędna...
Mimo iż nie zostałyśmy wtajemniczone w szczegóły - weszłam w to  na ślepo.
Tuż przed terminem dowiadujemy się o co biega ..
Podstawą miała być współpraca  młodzieży z II LO , słuchaczy  SWPS oraz seniorów z UTW... czyli kolorowe połączenie przyjemnego z pożytecznym ...
 Pomysł i koordynacja - nie kto inny jak  Przemek Staroń i niedoceniona p. Lidia ... Chociaż bardzo możliwe, że  ktoś jeszcze maczał w tym swoje paluchy.
 Ale po kolei...

Dnia 23 kwietnia  zjawiam się  w progach II LO w Sopocie i od razu, patrol dyżurujących licealistek, pokazał mi - gdzie  moje miejsce..  (a ja w pierwszym rzędzie  chciałam  zlokalizować WC)...
 Trudno,  pójdę poszukać później...
 "Piwniczna izba" mieściła stoły,  krzesła, wysłużoną kanapę i obowiązkowy komputer...
Sporo etnicznych drobiazgów  gnieździło się w różnych zakamarkach, a na ścianach fotograficzne i ciekawe dziwności...  Dobrze, że Leonardo tego nie widzi.!



Wraz z p. Wandą i trzema młodymi ludźmi z LO, bierzemy w posiadanie jeden ze stołów.  Do wykonania zadania mamy arkusz bristolu, bibułę, klej, kredki, plastelinę...(czuję się jakbym wróciła do przedszkola).
 Naszym zadaniem jest stworzenie kompozycji,  która będzie symbolizowała  któreś z państw europejskich..
Mnie się roiło Machu Picchu, ubrany w barwne poncho człowieczek grający na zamponii, puszysta  lama skubiąca  trawę... ale  niestety,  Peru  z Europą nawet nie graniczy...
Z kompa leci  "Status Quo" a my, po krótkiej naradzie wybieramy  Hiszpanię.
Tancerka flamenco miała być wiotka i śliczna, a wyszło-co wyszło: mała główka oraz ramiona jak u niedożywionego Pudziana...
Sytuację ratuje falbaniasta sukienka...


 Piętro wyżej trwa produkcja kwiecia.. Tam też jest miło i kolorowo a nawet muzycznie i   tanecznie..
(nie ja jestem autorką powyższej fotki)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz