Cały świat wie, że nie odbieram telefonów z nieznanego mi numeru... no, chyba że się nudzę i mam kaprys zażartować sobie z przypadkowego rozmówcy. Tak było w ostatni piątek sierpnia.
Odebrałam, dając rozmówcy kilkanaście sekund aż ów się zorientuje, że to nie ten adres... Tymczasem on dobrze wiedział, kim jestem. Gwoździem rozmowy była wystawa fotograficzna: "120 portretów na 120-lecie Sopotu", na którą zaprosił mnie do bycia jednym z tych 120-tu wyróżnionych.
Jakim cudem..? Skąd o mnie wiedział i dlaczego JA..? Nie jestem żadnym bohaterem, społecznikiem, artystą ani sławną osobistością..! Ponoć byłam na liście, którą dostali z Urzędu Miasta...
Czy wiecie jak wyglądają kaprawe małe oczka, które ze zdziwienia osiągają rozmiar śliwki renklody...? Ja już wiem, mimo że lustro nie było do tego potrzebne.
Na sobotę załatwiłam sobie fryzjerkę a kilka godzin później zjawiła się para fotografów. Sympatyczna Łucja i Krzysztof oraz ich Polaroidy.
Na ścianach kawiarni umieszczono coś, co przypominało policyjną kartotekę, tylko bez tych ważnych numerków.
Wkrótce zjawiła się Elżbieta... ale Przemysław to już nie, bo akurat podbijał Warszawę.
Ale czy to jakaś przeszkoda abyśmy niczym-trójca św.- powisieli sobie na jednej ścianie..?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz