4 - Malowałam od kiedy umiałam utrzymać w dłoniach kredki. Najpierw były to zwykle mazaje a potem dziwolągi z wieloma kończynami, wielkimi głowami i trudno było odgadnąć czy to mieli być ludzie czy może zwierzęta. Lata leciały i szło mi coraz lepiej... co wcale nie znaczy, że szło dobrze .Urodziłam się z brakiem talentu ale wtedy nie miało to dla mnie znaczenia.
Z czasem zdałam sobie sprawę, że Matejko ze mnie nie będzie ale półślepy Picasso z demencją- być może już tak. Po śmierci mojej mamy znalazłam na jej pawlaczu kilka sporych związanych sznurkiem pakietów ... to były moje zeszyty z kolorowymi koszmarkami. Rozbeczałam się wtedy .. ONA to wszystko zbierała, to było dla NIEJ ważne. A we mnie zaczęła rosnąć potrzeba malowania.
Zatem jak tylko przeszłam na emeryturę postanowiłam cieszyć się kolorami, tak jak w czasie dzieciństwa więc kupiłam sztalugi, farby, pędzle i inne malarskie duperele.
Wprawdzie talentu w dalszym ciągu nie mam, ale czy to może być przeszkodą w realizacji moich planów...marzeń ? Zawsze można naśladować lepszych od siebie.
Będzie tego więcej... Cierpliwości !