Pod koniec kwietnia upadłam boleśnie ale gdy opuściłam mury szpitala- wiedziałam, że na mnie nie ma mocnych.
Jeszcze dwa tygodnie temu samodzielne przejście 100 kroków było dla mnie nie lada wyczynem... Tymczasem w ostatni poniedziałek nie zawahałam się wyruszyć na wyprawę do Gdańska...(oczywiście że nie na piechotę..!)
Co mnie tam ciągnęło..?
W Filharmonii na Ołowiance chciałam pogratulować i wręczyć kwiaty zdobywczyni tytułu "Człowiek Roku 2018".
Wpierw jednak musiałam przeczekać część poświęconą na "Top produkty".
Na scenie zjawiło się kilku laureatów płci męskiej by odebrać swoje nagrody...
(wiadomo, że za sukcesem każdego mężczyzny stoi silna kobieta... zatem pytam: gdzież one..???)
I oto nadszedł moment, dla którego porzuciłam wygodne i bezpieczne miejsce w domu.
Decyzją Kapituły „Dziennika Bałtyckiego”, prestiżowy tytuł Człowieka Roku 2018 otrzymała niezwykła kobieta: Elżbieta Tatarkiewicz-Skrzyńska – sanitariuszka Powstania Warszawskiego - za piękną lekcję patriotyzmu oraz szacunku do historii, człowieka i życia.
Przyjęcie statuetki, owacje na stojąco i zejście ze sceny...
Dopiero wtedy mogłam do niej dojść a za mną reszta jej fanklubu: Agata, Dorota, Przemysław, prezydent Jacek Karnowski i jeszcze ktoś... i jeszcze...
Można Elżbietę nazywać człowiekiem z żelaza lub marmuru... ale ja mówię o Niej: "Człowiek z platyny"...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz