Sobotni poranek... Dzwoni budzik więc zrywam się na równe nogi. Błyskawiczna kawa, byle co na ząb... a kanapki, soczek i -obowiązkowo-wianek lądują w plecaku...
Sprawdzam co za oknem a tam ziąb jak diabli... Na szczęście załatwiono mi podwózkę u Groszka.
Czeka mnie przedpołudnie wśród naszych dzieciaków z Zakonu Feniksa i ekipy wspierającej.
Zbiorowa fotka i motywacja Elżbiety- to tradycyjny wstęp a potem - normalka: młodzi na tortury a starsi do kafejki.. i tak mijały godziny.
Poniżej Elżbieta i Bodziarek w zakonnych togach... Pod koniec jedna z nas dostała głupawki ale nie miejcie mi tego za złe... czasami tak mam- (dziamdziaki do telefonicznej tapety to przecież nic strasznego).
Po godzinach co poniektórzy kończyli pisanie i dołączali do starszyzny z dziwnymi minami...
A to ktoś coś pomylił, a to zapomniał... Stres mieszał w dziecięcych mózgach i święcił triumfy. Spoko... Co roku tak jest a potem okazuje się, że wszystko poszło dobrą ścieżką , bo przecież strach ma wielkie oczy i zwyczajowo chodzi ze stresem pod rękę.
Tylko Vitii mi brakowało... tej, której zawdzięczam mój pierwszy portret...
Wracam do "Budy"...
Uniwersytet Trzeciego Wieku... Cóż to za dziwadło..??
Z jednej strony miła dla ucha nazwa uczelni, a z drugiej .. hmmm !! Czy zewsząd musi mnie bombardować informacja, że nie jestem już zgrabnym, zdrowym i ślicznym dziewczęciem z ukrytą pod ciemnymi , długimi lokami - głową pełną zwariowanych pomysłów ..? Że moje różowe okulary , które były przez lata bezpiecznie zadomowione na moim ślicznym nosku... wraz ze mną odeszły na zasłużoną emeryturę...?
Młodość..! Gdzie jesteś..? Cóż... teraz można cie znaleźć jedynie na nadgryzionych zębem czasu - starych fotografiach ...
A może powrót do szkolnej ławy da złudne poczucie zatrzymania a nawet cofnięcia się galopującego czasu..??
Zostań w domu...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz