Wracam do "Budy"...

Uniwersytet Trzeciego Wieku... Cóż to za dziwadło..??

Z jednej strony miła dla ucha nazwa uczelni, a z drugiej .. hmmm !! Czy zewsząd musi mnie bombardować informacja, że nie jestem już zgrabnym, zdrowym i ślicznym dziewczęciem z ukrytą pod ciemnymi , długimi lokami - głową pełną zwariowanych pomysłów ..? Że moje różowe okulary , które były przez lata bezpiecznie zadomowione na moim ślicznym nosku... wraz ze mną odeszły na zasłużoną emeryturę...?

Młodość..! Gdzie jesteś..? Cóż... teraz można cie znaleźć jedynie na nadgryzionych zębem czasu - starych fotografiach ...

A może powrót do szkolnej ławy da złudne poczucie zatrzymania a nawet cofnięcia się galopującego czasu..??


Zostań w domu...

niedziela, 11 grudnia 2016

62- Czarne Stopy...


   W ostatnią środę (7. XII), w auli naszego UTW, na dwie godziny weszłam w świat, o którym większość ludzi jedynie czytała w książkach  Karola Maya.
    Bartosz Stranz z plemienia  Czarne Stopy z Montany, przedstawił nam się w języku swojego plemienia i pozdrowił modlitwą, która wraz z dymem tlącej się topoli  wytworzyła w auli niezwykły klimat.

Wystarczyło przymknąć na chwilę oczy a miało się wrażenie  że  gdzieś za oknami pędzi stado bizonów... że za chwilę wsiądę na łaciatego konia i  gnana wiatrem wyruszę odkrywać nieznane  miejsca gdzieś poza granicą wyobraźni...
     Przywiózł ze sobą mnóstwo ciekawych przedmiotów związanych z kulturą Indian...
Wyszywane koralikami sakwy czy ramki do zdjęć  zachwycały kolorytem i  precyzją wykonania.
 A było tego o wiele więcej...


 Jego opowieściom towarzyszył pokaz slajdów ukazujący kulturę, zwyczaje i obrzędy rodowitych mieszkańców Ameryki, zepchniętych przez najeźdźców (czyt. nas-białych) - do rezerwatów.
  Chętnie i cierpliwie odpowiadał na pytania a ja chwytałam chciwie każde jego słowo.
 Tylko  głupio się czułam przyciśnięta garbem wstydu za nieobecnych.
    Zrobiłam kilka zdjęć i ośmieliłam się nawet poprosić o fotkę we dwoje obok wygarbowanej i ozdobionej przez niezwykłego gościa- jeleniej  skóry...



Nie tylko wspólną fotką zostałam obdarowana ale też kawałkiem -wykonanego z obsydianu- grotu z indiańskiej strzały, który jest bardzo stary... od setek lat bowiem, Indianie do polowań - używają strzelb.
  Postanowiłam, że będzie on moim talizmanem. Czy w mojej mocy jest go tym uczynić?
Cóż- jeśli tak postanowię- to tak właśnie się stanie.


Dopiero po zamknięciu sali dotarło do mnie, że wraca teraźniejszość, że jestem głodna i chce mi się siku. W trakcie spotkania byłam w zupełnie innym świecie... 
Nie zdążyłam nawet podziękować Mikołajowi J.



Filmik a właściwie jego pierwsze 5 minut to rytm magiczny, dodający energii a jednocześnie działający jak mantra... Może nie działa to w ten sposób na każdego ale ja mam duszę wrażliwą i otwartą na niezwykłe doznania...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz