Nasz Zakon nie wpasował się w narzucony przez kalendarz termin, bo już dziś w samo południe- spotkaliśmy się w piwnicznej izbie II L.O. aby podzielić się nieobecnym opłatkiem.
Czcigodne matrony rozsiadły się na wyściełanych krzesłach a młódź- na podłodze, podtykając sobie pod siedzenia jakieś kocyki czy inne tekstylia.
Gdy już (zgodnie ze świąteczną tradycją) nasz wykładowca zrzucił obuwie- zjawił się gość dziwny i nieoczekiwany.
Tajemniczy Władzio wparował do sali krokiem pewnym i z takim grymasem na twarzy, że najbezpieczniej dla nas było słuchać i milczeć.
Władysław Wilczek, producent wysokiej jakości różdżek o niezwykłych właściwościach, przytaszczył ze sobą wielką walizę z tym towarem... (dokładnie pięć sztuk).
Każda miała certyfikat na jakość, niezawodność i dopasowanie do klienta.
Byłam jedną z osób obdarowanych...
Jakieś pół wieku temu też znajdowałam pod choinką rózgę jednakże intencje daru były inne.
Gdyby pan Władzio oprócz strugania różdżek zajmował się produkcją osinowych kołków byłabym chętna sponsorować ten jego mały biznes a nawet wejść z nim w kooperację.
Owinęłam swoją grabową różdżkę tasiemką chroniącą przed działaniem uroków i klątw różnych kikimor, południc czy utopców... a że nie wiadomo, kiedy coś będzie potrzebne to z braku pod ręką srebrnych naboi czy kołków- i różdżka się przyda.
A pod koniec spotkania zapodano nam na Youtube - kreatywne życzenia świąteczne w wykonaniu naszych dziewczyn...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz