Wszystkiego było mi mało. .. szczególnie barw. Więc w trzecim semestrze dołożyłam sobie warsztaty malarskie u przemiłej Eweliny Ż. (nie pamiętam dokładnie nazwiska).
Męczyłam pastele i bristol..... sterta kolorowych bohomazów rosła... i wydawałoby się, że mogę sobie w tym świecie cichutko trwać... gdy padła propozycja namalowania czegoś niecodziennego.
Kawałek Sopotu w formie wielkiej malarskiej układanki...
Nie byłabym sobą, gdybym w to nie weszła.
Ale o tym w odrębnym poście...
Wracam do "Budy"...
Uniwersytet Trzeciego Wieku... Cóż to za dziwadło..??
Z jednej strony miła dla ucha nazwa uczelni, a z drugiej .. hmmm !! Czy zewsząd musi mnie bombardować informacja, że nie jestem już zgrabnym, zdrowym i ślicznym dziewczęciem z ukrytą pod ciemnymi , długimi lokami - głową pełną zwariowanych pomysłów ..? Że moje różowe okulary , które były przez lata bezpiecznie zadomowione na moim ślicznym nosku... wraz ze mną odeszły na zasłużoną emeryturę...?
Młodość..! Gdzie jesteś..? Cóż... teraz można cie znaleźć jedynie na nadgryzionych zębem czasu - starych fotografiach ...
A może powrót do szkolnej ławy da złudne poczucie zatrzymania a nawet cofnięcia się galopującego czasu..??
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz