Ja mam kilka związanych z taką sytuacją niepokojących wizji więc pójdę tam sama i na własnej skórze doświadczę...
Czas- koniec kwietnia 2013r.
Miejsce - II LO im. Bolesława Chrobrego.
Tuż po przekroczeniu progu pracowni biologicznej, wpada mi w oko pewien przystojniaczek...
Później któraś z uczennic robi mi z nim pamiątkową fotkę- informując, że to szkielet kobiety...
Jak ja mogłam się tak pomylić..?
A co w samej pracowni..?
Na ścianach kolorowe plansze, na stołach mikroskopy, preparaty i jakieś makiety...
Dzieciarnia była wszędzie i zadawała wiele pytań... Wśród nich, cierpliwie krążyła p. Ania Helmin (nauczycielka biologii).. tłumacząc różne rzeczy, n.p. czym jest przyprost... Okazało się, że to wada genetyczna, a nie (jak do tej pory sądziłam)-jakiś organ umieszczony w pobliżu prostaty....
Ja skupiłam się głównie na (wykonanych chyba z gipsu) ludzkich bebechach... Można było sobie wyjąć z nich n.p. wątrobę a nawet jakąś śledzionę czy inną kiszkę... Problem się zaczął dopiero wtedy, gdy jedno z wyjętych płuc nie chciało wrócić na swoje miejsce...
Drugim miejscem otwartym dla nas tego dnia, była pracownia chemiczna...
Przy jednym ze stołów, dwaj młodzieńcy demonstrowali, jak z białka, z którego zbudowane są żywe organizmy n.p. ludzie... można stworzyć paskudne zielone gluty...
Przy innym stole, można było zaobserwować jak wygląda "Burza w probówce"...
To niespełna sekundowe zjawisko próbowano sfotografować, ale nie udało się to nawet naszemu Przemkowi...
Ja poszłam na skróty.. ( ma się ten babski rozum, co nie..?).
Rezultat-poniżej.
Pracownia chemiczna jest miejscem, gdzie seniorka Teresa L. czuje się -jak ryba w wodzie.
No cóż... nie samą poezją żyją poeci... jak mawiali starożytni Rzymianie..
Niejednego chemika mogłaby Terenia zapędzić w kozi róg..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz