Więc polatam sobie luźno po urywkach wspomnień....
Chcę nawiązać do osób i zdarzeń, których nie byłoby w moim życiu, gdyby nie sopocki UTW...
N.p. Teresa L. snująca się gdzieś pomiędzy poezją, wrażliwością a zagubieniem...
Nie podam jej nazwiska, bo ci co ją znają- to wiedzą... a ci, którzy nie znają- wiedzieć nie muszą...
Teresa kocha taniec i wiersze, a jej energii, to młodziaki - mogą tylko pozazdrościć...
Początki lata 2007.
W małej sopockiej bibliotece ukrytej wśród bzów i czeremch kwitnących, Terenia uczestniczy w konkursie poetyckim....
Za stołem szacowne jury, wybrańcy czytają swe utwory...
Nadszedł czas na Terenię.
To pierwsze wydrukowane wiersze, pierwsze publiczne czytanie... Z emocji- nie może znaleźć okularów...
Tak właśnie wygląda "Jej debiut"...
Moim zadaniem było nie tylko słuchanie ale i dokumentacja foto...
Potem mały poczęstunek, luźne rozmowy...
Teresa cichutko za biurkiem usiadła, by w skupieniu, na stronach antologii "Miejsce obecności".... wpisać dedykacje dla najbliższych.
"Jestem pani Jesień...
Lubię ciepłe kolory ognia podziwiać
W kominku, ognisku, płonącej świeczce
W dojrzałych winogronach czuję słodycz chwil.
Jestem pani Jesień...
Lubię mgliste, leniwe poranki
Kiedy słońce delikatnie wprowadza się w dzień
I daje miłe ciepło, nie atakując promieniami."
Ja znam dalszy ciąg jej wiersza... lecz na moim blogu- wystarczy okruszek mały...
Rok 2013
Kolejne rozstrzygnięcie konkursu "O złote pióro Sopotu"....
W czerwcowej Galerii, między rymem a cieniem siedzi spora gromadka sopockich twórców...
Były wiersze, oceny, kwiaty a potem wino i tort...
.... i biało-czarne sekrety szeptane na ucho...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz